niedziela, 10 maja 2015

" Misja na Almanii"

No i znów mam dla Was opowiadanie. Tym razem znów z uniwersum Star Wars. Pisałam je na zaliczenie w Jedi Order, i mam nadzieję, że Wa się spodoba :)

„Misja na Almanii”
Był chłodny dzień. Nad Coruscant unosiły się burzliwe chmury, zasłaniając całe niebo. Planeta-miasto była zalana przez deszcz padający już nieprzerwanie od kilku dni. Ulice były opustoszałe. Wszyscy mieszkańcy planety-miasta chowali się w domach, a turyści w kantynach i klubach. Okna w budynkach były zamknięte i pozasłaniane. Było jednak miejsce, gdzie istoty nie chowały się przed deszczem.
Świątynia Jedi tętniła życiem. Jedni chodzili po bibliotece szukając przeróżnych artykułów , na przeróżne potrzeby. Inni , nieco młodsi, trenowali style walki ze swoimi mistrzami, a jeszcze inni, najmłodsi bawili się goniąc po korytarzach.
Dwójka małych Adeptów przebiegła szybko po korytarzu omal nie wpadając na dwóję starszych Jedi, spieszących w kierunku sali Rady.
Obi-Wan Kenobi i Anakin Skywalker po raz kolejny dostali wezwanie do Rady w jakiejś ważnej sprawie.
- Jak myślisz Mistrzu, czego chcą tym razem?- pytał raczej dla zabawy niż z ciekawości. Jego długie brązowe włosy skakały w górę i w dół w rytm kolejnych kroków.
- Może znaleźli w końcu Hrabiego Dooku- powiedział starszy Jedi, o długich brązowych włosach i krótko zapuszczonej brodzie.- Może w końcu Go złapiemy i wreszcie będzie koniec wojny.
Obi-Wan liczył raczej na to, że Anakin ucieszy się na wiadomość o końcu wojny, ale ten jak zwykle zareagował odwrotnie. Obi-Wan zerknął na niego i zobaczył cień smutku.
- Cóż, myślałem, że ucieszysz się, że wojna może być blisko końca- znów spojrzał na przyjaciela i ujrzał szybką zmianę miny, tak jakby tamten zorientował się, że Jego smutek jest nie na miejscu. Teraz na Jego twarzy widniał Jego słynny figlarski uśmiech.
- Pewnie, że się cieszę, Mistrzu- powiedział- tylko zastanawiam się jak daleko tym razem nas po niego wyślą. I na jak długo tym razem muszę zostawić Padme- dokończył w duchu. Na samą myśl o tym, że znów będzie musiał się z nią rozstać na nie wiadomo jak długi czas, znowu się zasmucił.
Obi-Wan wyczuł w Mocy Jego niechęć do opuszczania planety-miasta, i wiedział jaki Anakin miał ku temu powód. Nic jednak nie powiedział. Zasępił się tylko. Tyle razy tłumaczył swojemu Padawanowi jakie ryzyko podejmuje, zbliżając się do Padme, jednak ten nie słuchał Go. Zbyt duża więź łączyła jego Padawana z byłą królową Naboo. Obi-Wan to wiedział.
Gdy tylko Anakin poczuł nagłe zasępienie swego Mistrza, od razu zmienił kierunek myśli z Padme, na chwilę obecną.
- Wybacz Mistrzu- powiedział nieco zawstydzony. Zorientował się, że Obi-Wan wie, o kim Jego uczeń myślał przez ostatnie dwa metry drogi. Obi-Wan westchnął tylko bezradnie, ponieważ byli już przed drzwiami Rady.
Weszli do środka. Od razu poczuci przepływ Mocy, której w tej Sali jak co dzień w Akademii było najwięcej. Tu Moc była najsilniejsza. Jej ogromne ilości promieniowały nie tylko z Mistrzów Jedi różnych ras, ale też z Anakina, w którym nadal siła Mocy była największa.
Oczy wszystkich zebranych padły na nich i nie odrywały się od nich, kiedy dwaj Jedi przechodziło przez salę, by stanąć na jej środku. Anakin spojrzał za okno. Ulice były puste. Padał deszcz.
Obi-Wan czuł się swobodnie stojąc przed wszystkimi Mistrzami. Osobiście też był jednym z członków Rady, ale tego dnia, nie siedział na swoim miejscu, lecz stał u boku przyjaciela, który spoglądał teraz na przyglądającego mu się Mistrza Windu. Chłopak był do tego przyzwyczajony. Mace Windu przyglądał mu się za każdym razem, kiedy Anakin przebywał w tej sali. Dla tego młody Jedi przykładał w tym miejscu szczególną uwagę do tego, żeby nie myśleć o niczym innym niż dzieje się w tym momencie , w tej sali. Wiedział, że jeśli się zapomni i zacznie myśleć o czymkolwiek innym, Mace Windu to zauważy. „Skupiaj się tylko na chwili obecnej” mówił mu Mistrz Qui-Gon Jinn zanim umarł.
Obi-Wan zauważywszy napiętą sytuację między Anakinem i Mistrzem Windu odchrząknął. Oboje na niego spojrzeli.
- Wiadomość mamy dla Was- zaczął Yoda.
Anakin zasępił się na myśl, że Obi-Wan mógł mieć rację co do odnalezienia Hrabiego Dooku. Windu przyjrzał mu się badawczo. Wpatrywał się w niego przez cały czas. Anakina zaczęło to irytować.
Obi-Wan natomiast zaciekawił się tym wyznaniem.
- Wiadomość? Jaką?- zapytał Yody.
- Odkryliśmy pewne złamanie prawa- podjął Windu- Zostaliśmy powiadomieni o piracie Galaktycznym zwanym Boodir, który nielegalnie przewozi towar, który jest zakazany na terenach Republiki…
- Jaki towar?- przerwał mu Anakin
Windu i Obi-Wan spojrzeli na niego karcącym wzrokiem.
- Wybacz Mistrzu- powiedział młody Jedi niepewny, do kogo właściwie się zwrócił.
- Cortosis przewozi on- zdradził Yoda
- Wybacz Mistrzu, ale nie rozumiem- zaczął Obi-Wan- Czym właściwie jest to Cortosis?
- To jedyny materiał w Galaktyce, który jest odporny na nasze miecze świetlne- wyjaśnił im Ki-Adi-Mundi
- Istnieje w ogóle taki materiał?- spytał zdziwiony Anakin
- Niestety tak- odparł Windu- Dlatego mamy dla Was zadanie.
Oboje Jedi ucieszyło się, Obi-Wan, bo wreszcie dostaną zadania. Anakin, bo łapiąc Boodira nadal będzie w Republice , czyli niedaleko Padme.
- Informacje mamy, że na Almanii pirat jest nasz- rzekł Yoda. Anakin znów się zasępił
- Wybacz Mistrzu, ale czy nie powiedzieliście, że przewozi Cortosis na tereny Republiki? Przecież Almania do niej nie należy.
- Zgadza się to. Ale stamtąd pirat nasz jest . Tam więc złapiecie Go.- odpowiedział mu Mistrz Yoda. „Wybacz Padme”-pomyślał Anakin- „Znów mnie zabierają”
- Anakinie- upomniał Go szybko Obi-Wan, nim pozostali mistrzowie zauważyli, to co on.
-Tak, Mistrzu?- Anakin spojrzał na Obi-Wana. Ten miał minę jakby chciał mu powiedzieć coś w stylu: „Skup się. Przestań myśleć o Padme, bo będziemy mieli kłopoty”. Anakin opuścił głowę po czym w myślach dodał: „Wybacz Mistrzu”.
Ich potajemną wymianę zdań zauważył Mistrz Yoda, który tylko smutno spuścił głowę.
- Polecicie na tę planetę- zaczął Windu, przerywając chwilę ciszy- Znajdziecie Boodira i przywieziecie Go, by stanął przed sądem.
- Mistrzu Windu- podjął Obi-Wan- Wybacz, że o to zapytam, ale co może stać się, jeśli nam się nie uda?
Windu westchnął.
-Jeśli wasza misja się nie powiedzie, a Cortosis dostanie się w ręce separatystów, do których niewątpliwie zmierza, wtedy będziemy bezradni. Z pomocą Cortosis separatyści będą mogli stworzyć broń odporną na miecze świetlne, a wtedy nawet my nie będziemy mogli nic zrobić.- Windu spojrzał po sali. Teraz wszyscy, nawet Anakin, który zawsze był taki pewny siebie, wszyscy posmutnieli, wyobrażając sobie to. Zastępy uzbrojonych żołnierzy, z bronią, której Jedi nie potrafią pokonać.
To wydawało się nierealne, ale niestety było możliwe.
-Wasza misja musi powieść się!-rozkazał Yoda- Musi!
Po sali przeszedł pomruk aprobaty. Wszyscy obecni zgadzali się z Nim.
Godzinę później standardowego czasu Obi-Wan Kenobi i Anakin Skywalker siedzieli już na pokładzie statku.
Widok ze statku przypominał trochę widok na ścianę w pokoju astronauty. Czarna tapeta w białe gwiazdy. Statek Jedi wyszedł z orbity Coruscant i ruszył w nad przestrzeń. Gwiazdy rozmyły się. Krajobraz się zmienił. Teraz widok nie przypominał już tapety z gwiazdami, ale tapetę z białymi, poziomymi liniami
Anakin siedział na miejscu pilota- jak zawsze. W tym czasie Obi-Wan siedział w swojej kajucie i zapoznawał się z danymi planety.
Na holomapie był duży obraz planety, a zaraz pod nią widniały napisy:
Almania:
Planeta położona w Zewnętrznych Rubieżach.
Znajduje się na obrzeżach Galaktyki.
Ma trzy księżyce: Pydyr, Auyemesh, Drewwa.
Zamieszkiwana głównie przez ludzi.
Dominującym krajobrazem planety są góry i rośliny
Klimat planety jest dość zimny.
Mieszkańcy porozumiewają się w Basicu.

Po zapoznaniu się z danymi Obi-Wan dołączył do Anakina na mostku. Anakin siedział na fotelu wpatrzony w przestrzeń.
- Czego się dowiedziałeś Obi-Wanie?- spytał nie odwracając głowy- Coś ciekawego?
- W sumie nic nowego. Są tylko trzy księżyce, mnóstwo gór.. szybko pójdzie- powiedział sarkastycznie- No bo w końcu ile czasu może zająć szukanie jednego pirata? Dzień? Dwa? A może miesiąc?- Anakin nadal nie reagował- może rok?- teraz już się uśmiechał.
-Nie widzę tutaj powodu do śmiechu- odrzekł niewzruszony Jedi- Ciekawe.. gdzie następnym razem nas wyślą?
- Anakinie!
- Tak Mistrzu
- Proszę Cię przestań. Wiesz dobrze, jak ważna jest ta misja- krzyknął
- Wiem Mistrzu. Ale czuję, że to będzie zabawne.
- Dlaczego?- Obi-Wan miał bardzo zdziwioną minę
- Mam po prostu takie przeczucie
- Cóż, może. Twoje przeczucie Cię myli.- zasugerował Obi-Wan. Oboje milczeli.

Trzy godziny później standardowego czasu wyszli z nad przestrzeni. Oboje Jedi równocześnie poczuli w Mocy zagrożenie.
- Chyba mamy kłopoty- powiedział Anakin naciskając kilka guzików- Schodzimy na planetę?
- Poczekaj…
- Co jest Mistrzu?
- Mam pomysł. Wyląduj na księżycu.
- Którym?
- Trzecim. Leć.
- Jak chcesz
Anakin okrążył statkiem planetę i mając przed sobą jej trzeci księżyc wcisnął dwa guziki.
- Podchodzę do lądowania- powiedział
Glob robił się coraz większy. Gdy statek wszedł na orbitę lekko nim rzuciło.
Przelatywali nad wysoką górą.
- Wyląduj w kraterze
- W kraterze?
- Największa szansa, że wróg nas nie znajdzie jest wtedy, gdy ukryjemy przed nim statek.
- Nie skąd ta filozofia, ale jak tam chcesz.
Krater nie był duży, ale kim byłby Anakin Skywalker, gdyby nie umiał tam wylądować.
Gdy wylądował obaj wyszli ze a za nimi ich jednoosobowa załoga- R2D2
Jak to Obi-Wan i Anakin, nigdzie by bez niego nie polecieli.
Na zewnątrz było zimno, ciemną i niewątpliwie brudno. Artoo włączył swoją latarkę i szedł na przód u boku Anakina. Nie zaszli jednak daleko, gdy na korpusie Artoo zaczęła migotać czerwona lampka.
Robot zagwizdał wystraszony, kiedy przed nimi pojawiła się nagle czarna, ledwo widoczna chmura dymu.
- To nie jest burza piaskowa – ostrzegł Anakin
- Zauważyłem.
Jedi nawet nie zdążyli wyjąć swoich mieczy świetlnych, gdy nagle coś niewidzialnego w nich uderzyło.
Padli na ziemię tracąc przytomność.
Artoo gwizdał przerażony i nagle zamilkł.
Obi-Wan zbudził się w słabo oświetlonym, małym pomieszczeniu. Nie było tam okien. Były tylko ściany.
- Anakin?- wyszeptał podnosząc się z podłogi
- Twojego przyjaciela tu nie ma- odpowiedział mu głos, wyraźnie rechoczący
- Co!? Gdzie on jest?!- Obi-Wan zerwał się na równe nogi sięgnął po miecz… którego nie miał.
Usłyszał rechot.
-Myślisz, że nawet gdybyś miał swój mieczyk, tobyś uciekł? Jak myślisz z czego są te ściany?
- Cortosis
- Zgadza się mój drogi Jedi.
Obi-Wan rozejrzał się. Nikogo nie było. Głos dochodził zza ściany.
- Wiedzieliście, że przylecimy. To jest klatka. Klatka na Jedi.
- Taak- znów rechot, długi i irytujący-tak, mój mały Jedi. Jesteś bystry.
- Skąd wiedzieliście, że tu przylecimy?
- Wy, Jedi jesteście przewidywalni. Wystarczy podesłać Wam wiadomość o złamaniu prawa, a już wysyłają Was, żeby złapać przestępców. Prawda Obi-Wanie Kenobi ?
- Cóż, widzę, że znasz moje imię. Czy zdradzisz mi więc Twoje?
- Pomyśl, a poznasz je. Czyż już Gonie znasz?
- Boodir. To Twoje imię?
- Dobry jesteś Jedi. Masz rację. To jedno z moich imion
- A drugie?
- Wiem, że je również znasz.
- Nie rozumiem.
- Pamiętasz małego chłopca? Pięciolatka, który przyszedł do Jedi, żeby być jednym z nich?
Nastąpiła długa chwila ciszy.
- Kor-Mo
- Dobry jesteś Obi-Wan
- Pamiętam Cię. Sam byłem wtedy mały. Rada Cię odrzuciła. Byłeś za słaby i za duży, żeby…
- Za słaby!- krzyknął Kor-Mo- Za duży! Za duży!- trzasnął- Miałem pięć lat i odmówili, bo byłem za duży, a piętnaście lat później przyjęli chłopca jeszcze starszego!- znowu trzask- Znasz Go Obi-Wanie! Uczysz Go! Przywiozłeś Go osobiście!
- Anakin.
-Tak, właśnie On!
- Dlaczego więc nas tu ściągnąłeś?
- Ponieważ dzisiejszej nocy Twój przyjaciel zginie.
- Dlaczego to robisz?
- Dlaczego? Dlaczego!? – trzask- Skoro ja nie mogłem się uczyć, bo byłem za duży, to on też nie!
Obi-Wan znał dużo istot zazdrosnych o Anakina. Było wielu takich jak Boodir. Anakin był wybrańcem. Wielu chciało zająć Jego miejsce, ale nie mogło
- Anakin dzisiaj umrze- mówił Boodir pełnym nienawiści głosem- a ty będziesz tego świadkiem.
Trzask, drugi. Cisza.
Anakin się ocknął. Siedział w ciemnym, zimnym pomieszczeniu. Była całkowita cisza. Słyszał własne bicie serca.
Trzask. Anakin zerwał się na nogi. Otworzyły się drzwi i do środka weszli dwaj mężczyźni w ciasnych zbrojach. Anakin chwycił za miecz i zapalił go. Nie zatrzymali się. Jedi zadał cios. Miecz zatrzymał się na zbroi, nawet jej nie rysując. Nawet siła uderzenia na nic się nie przydała. Materiał blokował miecz.
- Cortosis- powiedział z przerażeniem. Zgasił miecz
- Idziesz z nami- powiedział jeden z gości.
Anakin bezradnie wyszedł za nimi. Nie mógł nic zrobić. Teraz czuł się tak, jak Mistrz Windu, kiedy mówił o tym materiale. Przy Cortosis, nawet miecz świetlny Jedi wydaje się dziecinną zabawką.
Szli długim, wąskim korytarzem, aż nie weszli do sali, która wyglądała jak sala sądu. Jedno krzesło dla sędziego, jedno dla skazańca i masa dla przysięgłych.
Obi-Wan siedział skuty przy jednym z nich.
- Obi-Wanie!
Starszy Jedi i wszyscy pozostali widzowie spojrzeli n niego
- Posadźcie Go!- rozkazał sędzia.
Słudzy posadzili więźnia na miejscu, dla skazańca i zakuli Jego ręce z tyłu. Kajdanki były zrobione z Cortosis.
Anakin zastanawiał się ile razy Padme siedziała na miejscu sędziego, za czasów panowania na Naboo.
- Anakinie Skywalkerze! Zostajesz skazany na śmierć, za podjęcie nauki w Zakonie Jedi w czasie, kiedy byłeś na to za duży.
- Że co? Ty sobie żartujesz prawda?
Wszyscy patrzyli na sędziego.
- Nie! Wcale nie żartuje! Złamałeś prawo, a Jedi powinni wiedzieć, że za złamanie prawa staje się przed sądem!
- Przepraszam, ale czy dobrze rozumiem? Zostałem skazany na śmierć za to, że złamałem prawo wykonując przeznaczenie?
- Przeznaczenie!? Miałeś dziesięć lat!?
-I?
- Co i?
- I co z tego?
- Bardzo dużo! To wbrew prawu. Byłeś za duży!
- A ty kim jesteś, że tak uważasz?
- Jestem Kor-Mo! Chłopiec, którego Rada odrzuciła, gdy miał pięć lat, bo był za duży! Aty nie byłeś!?
- Owszem, byłem- uśmiechnął się irytująco- Ale ja jestem wybrańcem. Ma się te przywileje
- Arrrrr!
Boodir był wściekły.
- Kto tak powiedział!?- krzyczał- Kto Ci to powiedział!?
- Qui-Gon Jinn- tym razem mówił całkiem poważnie.
- Kto?
- Jego były Mistrz- wskazał głową na Obi-Wana
- No dzięki- odrzekł mu Jedi
- A ten, co to Cię razem z nim sprowadził do Zakonu!
Boodir krzyczał i wrzeszczał
- A z resztą, nie ważne! Zabić Go!
Wszyscy spojrzeli na Anakina. Dwóch mężczyzn wstało.
- No wiesz co.
- Co znowu!?
Mężczyźni usiedli.
- Tak dwóch na jednego?
- Jesteś Jedi!
- A wy macie Cortosis.
- I co z tego!?- Boodir z wściekłości zaczął wyrywać sobie włosy
- Jak to co, to niesprawiedliwe.
- A więc dla Ciebie istnieje sprawiedliwość!?
- Oczywiście.
- Więc dlaczego Ty jesteś w Zakonie a ja nie!?
- To nie moja wina. Obi-Wan nalegał.
Znów oczy wszystkich spoczęły na Obi-Wanie.
- Anakin.
- no co? A może nie?
- Wielkie dzięki.
Boodir był coraz bardziej wściekły.
-Dość tego! Mam dość!- zaczął wydrapywać sobie oczy-Zamknąć się! Koniec tego!
Wściekły Kor-Mo wrzeszczał, wydrapując sobie oczy, aż w końcu ucichł i padł martwy a podłogę. Wszyscy obecni, poza Obi-Wanem spojrzeli przerażeni na Anakina i w panice uciekli. Anakin używając Mocy bez problemu rozpiął kajdanki swoje i swojego Mistrza.
- A nie mówiłem, że będzie zabawnie- Anakin się śmiał
- To nie jest śmieszne Anakinie.
- Dla mnie tak.
Obi-Wan bezradnie pokręcił głową. Pozostawiając martwe ciało wyszli z budynku. Nadal bylina trzecim księżycu. Dobre parę godzin zajęło im dojście do statku, który jak się okazało stał na swoim miejscu. Weszli do środka. Artoo leżał na mostku, wyłączony. Anakin włączył Go i uruchomił statek.
- Wracamy do domu.- mówił z uśmiechem- Mam dość tej komedii.
Artoo zagwizdał aprobując, choć niemal zielonego pojęcia o czym Jego pan mówił. Ten droid po prostu zawsze się z nim zgadzał.

Trzy godziny później, standardowego czasu byli z powrotem na Coruscant. Dwójka Jedi i Robot od razu poszli do Świątyni. Obi-Wan kazał Anakinowi iść do Jego pokoju, a sam udał się do sali Rady.
- Nie wiem, dlaczego on to zrobił- tłumaczył Mistrzom Obi-Wan, po przedstawieniu im raportu z misji.
- Najwyraźniej zachowanie naszego wybrańca irytuje nie tylko mnie irytuje - zaśmiał się Mace Windu.
- Wiemy przynajmniej teraz, by dokładnie wiadomości przysyłane do nas sprawdzać.- powiedział Yoda.
Po naradzie Mistrzowie postanowili puścić to wydarzenie w nie pamięć i obserwować baczniej otoczenie Anakina.

Dość to długie, ale całkiem zabawne. ;D miłej lektury. 


wtorek, 5 maja 2015

Rozstania...



I znów jedna osoba, którą kocham odebrała mi inną. Chyba nigdy nie zrozumie ludzi. Dlaczego zawsze najbardziej cierpi się przez ludzi, których się kocha? Coraz więcej bliskich mnie opuszcza. Co bym nie robiła tracę coraz więcej ukochanych osób... Dlaczego? Nie mam pojęcia...

poniedziałek, 4 maja 2015

W przebraniu..

Dzisiaj razem z bratem bawiłam się w przebieranki. Oboje ubraliśmy stój Jedi, najpierw on później ja i zrobiliśmy sobie kilka zdjęć.









Zdjęcia wyszły tak sobie, ale i tak mieliśmy świetną zabawę. Pierwszy raz włożyłam na siebie ten stój, który tak właściwie należy do siostry. Jednak  był bardzo wygodny i z wielkim bólem się z nim rozstałam ;). Był to dla mnie jeden z najlepszych dni jakie spędziłam z bratem :D.

sobota, 14 lutego 2015

tłusty czwartek i walentynki :D

No  cóż... moje walentynki były tak "badziewne",że ażnie będę opisywać. Jedyne co dzisiaj było fajne to to, że kiedy zaniosłam kartki wlentynkowe mamie i Irkowi przerwałam ich kłótnię. To byłopiękne.
***
A jeśli chodzi o wczorajszy dzień tomimo tego, że byłto 13-go piątek to było dużo lepiej niż dzisiaj. Razem  z moimi siostrami i maą zrobiłyśmy faworki, a później przy jedzeniu ich miałyśmy niezły ubaw.

No i oczywiście bardzo odobała misię rozmowa na temat marzeń, którą przeprowadziłam wczoraj rano z Natalią. Bardzo Ci zanią dziękuję :* .
****
A jeśli chodzi o jutrzejszy dzień to razem z Natalią i Eweliną jediemy do Marka. Otatnio widziałam go jakiś rok temu, alemam nadzieję, że nie zaczniemy się od razu kłucić :D.


Jutro niedziela,więć życzę Wammiłego dnia a w szczególności osobom, które mieszkają na Śląsku- jutroostatni dzień ferii :D

Miłego wieczoru.
Pozdrawiam.  

czwartek, 12 lutego 2015

Po namyśle...

Cóż, po wczorajszych wyznaniach dużo myślałam i  zdecydowałam, że nieważne co się dzieje i co będzie się dziać, zawsze trzeba iść do przodu. Nie ważne ile osób stanie ci na drodze i ile będziesz musiał się nacierpieć, nigdy nie wolno w siebie zwątpić i nie wolno porzucać swoich marzeń. Jeśli o czym marzysz, jeśli czegoś chcesz to nie czekaj do jutra, nie czekaj  aż samo przyjdzie i nie słuchaj innych. To Twoje życie  i to Ty będziesz żałować, jeśli nie zdobędziesz tego o co walczyłeś. To Ty będziesz żałować, że słuchając innych, czy czekając, nie zdobyłeś tego o czym zawsze marzyłeś. To właśnie Ty nie oni będziesz żałował. Tylko  Ty i nikt inny masz prawo decydować o twoim życiu. Jeśli posłuchasz tych, którzy źle Ci życzą nigdy nie osiągniesz celu,a na dodatek usłyszysz ich usatysfakcjonowany wygraną śmiech.  Oni będą się cieszyć z Twojego nieszczęścia.
Dlatego musisz zapamiętać, żeby zawsze słuchać i radzić się tylko i wyłącznie tych osób, które chcą ci pomóc. Te osoby mają nawet nazwę- przyjaciele. To właśni oni będą z Tobą gdy osiągniesz swój cel, ale będą z Tobą też wtedy gdy zbłądzisz i poniesiesz porażkę, będą po to, żeby pomóc Ci się wtedy podnieść. Właśnie wtedy gdy upadniesz. Oni nigdy nie będą życzyć Ci źle i Ci pomogą, ale tylko do ciebie należy wybór. Tylko Ty możesz wybrać, czy chcesz być szczęśliwy i dzielić się tym szczęściem z przyjaciółmi, czy chcesz porzucić wszystko o czym zawsze marzyłeś tylko dlatego, że ta droga jest łatwiejsza.

Życzę Wam wszystkim z tego miejsca, by nikt nigdy nie sprawił, że choć na chwilę zwątpicie w siebie, byście zdobyli swój cel i byli szczęśliwi, ale przy tym nie zapomnieli o tych, którzy Was wspierali podczas tej drogi i żebyście nigdy nie zapomnieli co jest naprawdę ważne i nie da się tego kupić za żadne pieniądze świata- miłość, przyjaźń i szczęście.













środa, 11 lutego 2015

Przemyślenia..

Hej, dawno mnie tu nie było, a to dlatego, że sama nie wiem co robić. Ostatnimi czasy jakoś nic mi nie wychodzi.. Żeby uniknąć zbędnych komplikacji zacznę od początku...
Tak więc.. 
    chodzę do nowej szkoły, bo po przeprowadzce się przepisałam, ale wcale nie jest tak, jak się spodziewałam. Znaczy jest w miarę okey biorąc pod uwagę, że dość szybko(jak na mnie) znalazłam tam osoby, które chcą ze mną gadać( a to już duży wyczyn, bo jestem aspołeczna i zwykle wszyscy unikają mnie kilometrami). Ale wbrew pozorom wcale nie jest tak fajnie, bo nigdy w szkole przez ten cały czas z nikim nie gadał i teraz bardzo dziwnie się czuję... Ale to jest najmniejszy problem.
    Moja rodzina od zawsze była dziwna, a raczej w tej rodzinie jest dziwnie. Ciągle tylko wszyscy się kłócą i zaczyna w końcu wychodzić na to, że nie mam ochoty przebywać we własnym domu i chodzę gdziekolwiek, byle jak najdalej stąd.
    Nic mi się nie udaje- chodzę na zajęcia w teatrze i zawsze myślałam, że to jest to co chcę robić( grać, być aktorką), ale teraz mam (nie wiem sama dlaczego) coraz mniej ochoty tam chodzić; zawsze chciałam śpiewać, nie zliczę nawet ile razy chodziłam po domu, albo siedziałam w pokoju i śpiewałam. Ale dopiero teraz zaczyna do mnie docierać, że to kocham. Uwielbiam śpiewać, uwielbiam grać a mimo to nigdy nie spełnię mojego marzenia i będę ani śpiewać, ani grać, nawet nie wiem dlaczego po prosu wiem, że tak będzie. Chciałabym grać i śpiewać w zespole, ale z niewiadomych przyczyn nie potrafię tego osiągnąć.
   No i to co najbardziej mnie nęka- chłopak, w którym się zakochałam ma mnie gdzieś.. Jeszcze niedawno, w wakacje wszystko było w porządku, spacerowaliśmy po mieście i bawiliśmy się. A teraz, nawet nie wiem co takiego się stało, ale nasz kontakt się urwał, On się nie odzywa, a ja sobie siedzę i myślę o Nim, i nie umiem przestać.

No i to tyle. Cały mój zły humor zawarty w czterech podpunktach; 
Nadchodzą walentynki, jeszcze kilka dni temu zastanawiałam się co będę tego dnia robić? Teraz już wiem- będę siedzieć w domu i robić to, co robię na co dzień.

A odrywając się od tematu, chciałam Wam wszystkim naraz i każdemu z osobna podziękować, że tak często odwiedzacie i czytacie mojego bloga( chyba nawet częściej niż ja :p). Chciałam też przeprosić, że tak dawno mnie tu nie było, ale była po prostu w rozsypce i na nic nie miałam ochoty.
Ale chcę Wam obiecać, że od dnia dzisiejszego, niezależnie od mojego humoru będę tu wpadać znacznie częściej niż do tej pory, specjalnie dla wszystkich tych, którzy zaglądają tu prawie codziennie i w wiekszości pewnie rozczarowują się, że nie ma tu nic nowego.
A jeśli chodzi o moje opowiadania, to chwilowo nie miałam weny, ale teraz już mam kilka nowych pomysłów, więc postaram się je jak najszybciej przelać na papier a później Wam udostępnić, żebyście mogli znów poczytać sobie trochę moich wypocin :D
Do zobaczenia..
Całusy :*

sobota, 6 grudnia 2014

Mikołajki :D

Dzisiejszy dzień był szalony.
Rodzeństwo zbudziło mnie przed 10:00(wiem, jestem leniem i śpię do 10 :p), żebym wstawała, bo o dziesiątej mieliśmy mieć kolędę.
Co zabawne okazało się, że nasz blok jest ostatni w kolejce i czekając na księdza skończyłam moją pierwszą w życiu (prawie) samodzielnie wykonaną bombkę ze wstążek.




Oczywiście wcześniej już robiłam bombki na przykład te : >




A wracając do kolędy to jak już ksiądz w końcu ok trzynastej do nas dotarł, w towarzystwie oczywiście dwóch ministrantów, a dokładniej ministranta i ministrantki(tak swoją drogą to pierwszy raz na oczy widziałam dziewczynę jako ministranta- nic mnie już w tym kościele nie zdziwi :p).
Oczywiście ksiądz wyprawił nam wielkie kazanie i jak co roku dostaliśmy piękne obrazki, a kiedy już sobie  poszedł  to zjedliśmy obiad i pojechaliśmy(ja z dwoma braćmi, bo moje siostry poszły pieszo) do Agi, żeby tam spotkać się z babcią i świętować.
Ogólnie było nawet fajnie i zrobiliśmy kilka zdjęć.






Później pooglądaliśmy kilka bajek, pograliśmy i wszyscy razem wróciliśmy do domu pieszo. Po drodze było nawet zabawnie, bo Marcin całą drogę śpiewał jakąś głupią piosenkę.

Czasami brakuje mi takich dni jak dzisiaj, gdy jesteśmy wszyscy razem(no prawie) i wspólnie  się bawimy. Pamiętam jeszcze jak kilka lat temu takie dni były na co dzień, a teraz  to należy się cieszyć z tych nielicznych dni, w których możemy zrobić coś razem  : D.