Rodzeństwo zbudziło mnie przed 10:00(wiem, jestem leniem i śpię do 10 :p), żebym wstawała, bo o dziesiątej mieliśmy mieć kolędę.
Co zabawne okazało się, że nasz blok jest ostatni w kolejce i czekając na księdza skończyłam moją pierwszą w życiu (prawie) samodzielnie wykonaną bombkę ze wstążek.
Oczywiście wcześniej już robiłam bombki na przykład te : >
A wracając do kolędy to jak już ksiądz w końcu ok trzynastej do nas dotarł, w towarzystwie oczywiście dwóch ministrantów, a dokładniej ministranta i ministrantki(tak swoją drogą to pierwszy raz na oczy widziałam dziewczynę jako ministranta- nic mnie już w tym kościele nie zdziwi :p).
Oczywiście ksiądz wyprawił nam wielkie kazanie i jak co roku dostaliśmy piękne obrazki, a kiedy już sobie poszedł to zjedliśmy obiad i pojechaliśmy(ja z dwoma braćmi, bo moje siostry poszły pieszo) do Agi, żeby tam spotkać się z babcią i świętować.
Ogólnie było nawet fajnie i zrobiliśmy kilka zdjęć.
Później pooglądaliśmy kilka bajek, pograliśmy i wszyscy razem wróciliśmy do domu pieszo. Po drodze było nawet zabawnie, bo Marcin całą drogę śpiewał jakąś głupią piosenkę.
Czasami brakuje mi takich dni jak dzisiaj, gdy jesteśmy wszyscy razem(no prawie) i wspólnie się bawimy. Pamiętam jeszcze jak kilka lat temu takie dni były na co dzień, a teraz to należy się cieszyć z tych nielicznych dni, w których możemy zrobić coś razem : D.
Na zajęciach gospodarczych w gimnazjum też robiłam takie bombki :)
OdpowiedzUsuńMnie też brakuje tych dni, wspólnego spędzania czasu, wspólnych rozmów. Czasem chciałoby się cofnąć czas.
OdpowiedzUsuń